Umlauty

Umlauty, Wydawnictwo FORMA, 2014

Umlauty to graficzne znaki dźwięków, które są polszczyźnie obce – zarówno dźwięki, jak i znaki.
A jednak można je było odnaleźć w niejednym nazwisku na terenach współczesnej Polski, zanim postanowiono się ich z jakichś powodów („za Rusa”, bo „całą zimę ukrywali się w kartoflach”) pozbyć, odrzucić, usunąć. Tomasz Pietrzak, autor wcześniejszych tomów Stany skupienia (2008) oraz Rekordy (2012), sięga po ten diakrytyczny drobiazg, by przypomnieć, że dzisiejsza pozorna homogeniczność tożsamości polskiej jest efektem niwelacji różnic, wymuszonego zapominania, które jednakowoż nie jest w stanie osiągnąć pełni niepamięci.

Nominacja do Nagrody Literackiej Nike 2016

W wierszu „Skład” czytamy: „Jestem z tego, co nie odesłali/w czterdziestym piątym/i z tego, co nawieziono latem/w bydlęcym od wschody”. A w „Jehudimsaurus”: „Gdybym powiedział w Będzinie,/że tu kiedyś, gdzie tamci teraz,/żył Eli, nikt by mi nie uwierzył./Prędzej daliby wiarę, że dinozaur/pożarł tu wątłego prassaka/albo że zalało nas może, pełne/wielkich ryb jak domy. Ale Żyd? Co to takiego? Tytułowe umlauty to jakaś dawna i niewyjaśniona strata, której nie da się naprawić. „Umlauty ciążyły rodzinie/aż ktoś za Rusa odstrzelił je z nazwiska”. Pietrzak zajmuje się pamięcią z trudem odtwarzaną. Mówi o tożsamości, która nie czuje się pewnie, bo nie wie, do czego się odwołać. Pamięć jest krótka, a korzenie płytkie i nie ma na to rady. „Od teraz mieszkamy tu./I koniec”.

Marek Radziwon, Gazeta Wyborcza, 2015

Tożsamościowe refleksje Pietrzaka można chyba traktować jako próby indywidualnego przemyślenia mitu śląskiej osobności, traktowanej nazbyt często apriorycznie, jak niepodważalna prawda.  Mówi tu do nas spadkobierca dość problematycznego kapitału genów, po który – jak przeczuwa – może się kiedyś zgłosić zachłanna historia, tak, jak przychodziła już po jego poprzedników wywożonych na sowieckie zsyłki (Sybir) i po ofiary bałkańskich rzezi (Srebrenica). […] Poeta, miast de-konstruować własną tożsamość, woli raczej re-konstruować to, co stanowi jej rdzeń, mianowicie – dzieje rodzin, całkiem zwyczajnych, przeoczonych przez dziejopisów (por. wiersz Głębia).

Ani czysty hanys, ani stuprocentowy gorol, Piotr-Wiktor Lorkowski, TOPOS

Tragedia Górnośląska, strzępy żydowskiej obecności na Śląsku, robotnicze osiedla – to tylko niektóre z tematów, które w tomie „wierszy Umlauty porusza Tomasz Pietrzak. To historie rodzinne mieszkańców Górnego Śląska – Polaków, Ślązaków, Niemców, Żydów, historie spolszczających się nazwisk, gubiących swoje umlauty. Każdy z tekstów w Umlautach to swoisty „wiersz-reportaż” biorący na warsztat jednego bohatera, jedną rodzinę, miejsce, zdarzenie, a każdy z 6 cykli to osobny obraz opowiadający inną historię. Są wśród nich losy mieszkańców Śląska po 1945 roku, obrazy z robotniczego Kaufhausu w Rudzie Śląskiej, a także sceny z życia sprzedawczyni butów w katowickim Supersamie. Sporo miejsca Umlauty poświęcają także odradzającej się kulturze żydowskiej m.in. na Śląsku i w Małopolsce.

Strona wydawcy

Wiersze w tomiku zatytułowanym Umlauty dotyczą każdego człowieka, a dokładniej kwestii tożsamości przeobrażającej się i dostosowującej do współczesności, także utraconej razem z dzieciństwem oraz wymaganiami stawianymi w przeszłości. Wieczorami, w samotności lub przy dogasającym kominku, pozostają wspomnienia, przywoływane przykładowo za pomocą zdjęć (Głębia), zaś za dnia człowiek musi żyć dalej, z przegłosem – zmianą brzmienia swojej autentyczności, odpowiednio dostrojonej, aby przetrwać. Kolor skóry, mieszkanie, nazwisko, numer telefonu, są określnikami każdej osoby, lecz przypominają one pociąg jadący donikąd (Rebbe). Czytelnik Umlautów jest zmuszony odnaleźć utraconą tożsamość. Zawieruszyła się, nie w imieniu, poglądach, przeszłości lub wyznaniu, a w duszy, nim nastąpił przegłos.

Z recenzji: Utracona tożsamość, Mateusz Hachlica, Elewator

W porównaniu z poprzednimi Rekordami Pietrzak tym razem jest bardziej surowy i ascetyczny. Mimo że sam tom jest znów dość obszerny, to poszczególne teksty wydają się z jednej strony oszczędniejsze, a z drugiej jeszcze bardziej precyzyjne. Inne zalety pisania Pietrzaka pozostają – znów jest „o czymś”, znów na tematy trudne i ważne, bez uciekania się do patosu, przeciwnie – z (auto)ironią, a nawet, momentami, z subtelnym poczuciem humoru. 

Jakub sajkowski, kwartalnik szafa, 2014